|
Wątek:
|
Opinie o biurze z Łodzi - Gandalf Travel
|
Autor:
|
Czytelnik IP 83.29.74.*
|
Data wysłania:
|
2012-10-01 00:44
|
Temat:
|
Opinie o biurze z Łodzi - Gandalf Travel
|
Treść:
|
Rezydent: Niejaki Grzegorz Majewski. Przydatny i sensowny, chociaż trochę śmieszny. Chodził jakiś taki napuszony jakby był pawiem który kij połknął. Chyba sam siebie traktował trochę zbyt poważnie.
Towarzystwo: No właśnie, trochę inne niż to, do którego byłem przyzwyczajony na wycieczkach z Rainbow Tours, Logos Tour czy Logos Travel. Cena niska to i towarzystwo inne, jakaś klasa robotnicza, jakieś badziewie. W sumie większość ludzi była OK, ale trafiła się grupa niezłych prymitywów, mocno drinkujących. Najgorsza była rodzina Wieczorków z Kołobrzegu. To znaczy nie cała. Ojciec rodziny Paweł Wieczorek awanturował się i rzucał kurwami tylko jak się porządnie nawalił. Kiedy był trzeźwy lub tylko na lekkim rauszu, był zupełnie miły. Natomiast jego żona to było totalnie prymitywne chamidło, bez wychowania, bez kultury. Najgorsza była córka Paulina, około 13 lat, której chamstwo wobec współpasażerów było nie tylko tolerowane, ale wręcz inspirowane przez matkę. Wypowiedzi Pauliny na różne tematy (a wypowiadała się dużo i często, głosem donośnym i pewnym siebie) świadczyły, że jest głupia jak but, na granicy niedorozwoju umysłowego. Ale nabytego po matce chamstwa z pewnością jej nie brakuje. Meliśmy pecha, że Paulina siedziała za nami. Co jakiś czas złośliwie kopała w oparcie fotela mojej partnerki. Moja partnerka nie mówiła po polsku, więc nie była w stanie zareagować. Tylko kiedy zwracałem uwagę, na jakiś czas się uspokajało. Fakt, że nawet przy lekko rozłożonym fotelu z przodu Paulina była nieźle ściśnięta (myśmy mieli lepsze miejsca). Ale zamiast kopać, powinna coś powiedzieć, tymczasem matka wręcz zachęcała ją do kopania i przepychanek, zamiast porozmawiać. Moja partnerka większość czasu drzemała, a ja nie chciałem się bez końca awanturować z 13-latką i jej przygłupią matką, więc odpuściłem. Poza tym grupa kumpli Pawła od kieliszka (a wszyscy byli już trochę nawaleni) zaczęła się w pewnym momencie zmawiać przeciwko mnie, co usłyszałem na jednym z nocnych postojów. Tym bardziej odpuściłem; nie było warto. To już byla ostatnia noc podróży, przejazd z Wenecji do Łodzi. Przeżyliśmy, ale z powodu fatalnie ciasnego autokaru Gandalf Travel, opóźnionej w rozwoju aroganckiej Paulinie i jej zdzirowatej, skretyniałej matce, była to niezła tortura. Może nie mieliśmy szczęścia. Ale więcej z Gandalfem nie pojadę.
|