|
Wątek:
|
Wycieczki w Tatry bez przewodnika?
|
Autor:
|
Czytelnik IP 87.99.0.*
|
Data wysłania:
|
2011-12-15 08:36
|
Temat:
|
Przewodnik górski
|
Treść:
|
Poronione pomysły z przewodnickim przymusem
Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że przez wiele lat, zanim w stanie wojennym wymyślono coś takiego jak przymus przewodnicki (np. wejście na Śnieżkę było możliwe tylko z przewodnikiem namaszczonym przez ówczesne władze), zawsze było najwięcej wypadków wśród turystów indywidualnych, a wypadki grupach, które w większości obywały się bez przewodnika, należały do rzadkości. A dlaczego? To proste, bo w grupie zawsze było, jest i będzie bezpieczniej. Nie wybierać się w góry samotnie, a w towarzystwie innych czyli w grupie zaleca m.in. dekalog turysty górskiego. Co więcej - w tym dekalogu nie ma ani zdania o obowiązkowym wynajmowaniu przewodnika dla poprawy bezpieczeństwa, a jedynie o propozycji skorzystania ze wskazówek m.in. przewodników górskich.
Ofiarami wypadków w górach są wg statystyk niemal wyłącznie turyści indywidualni z dużą przewagą narciarzy, a ci nie muszą i nadal nie będą musieli wynajmować przewodnika. Zresztą nie istnieje przekonująca argumentacja, dlaczego większe niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia występuje np. w przypadku dwunastu osób wspólnie wędrujących po górach (przyjmijmy, że jest to "grupa zorganizowana"), niż w przypadku gdy te same osoby poruszają się po górach samodzielnie. Wspólne wędrowanie w grupie - generalnie rzecz biorąc - raczej pomaga niż stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo.
Jeśli by miało tu faktycznie chodzić o bezpieczeństwo, bo tak naprawdę rzekoma troska o turystów jest tylko pretekstem do zganiania kasy, to obowiązek korzystania z usług przewodnika by w pierwszym rzędzie dotyczył turystów wybierających się w góry indywidualnie. A tak jak wiadomo nie jest.
|