victoria trawel rybnik
Tematyka:
Dla mnie urlop z 'victorią trawel' (rybnik) należał do jak najbardziej udanych.
Trasa do minęła spokojnie, kierowcy (troje) nie 'szaleli' na drodze. Postoje co 3,5 godziny na ok. 10-15 minut w miejscach z bezpłatną ubikacją (poza jednym). Był także jeden postój na ok. 40 minut na ciepły posiłek.
Granica serbsko - macedońska... o zgrozo! 3 godziny zmarnowanego czasu, no ale co zrobić - jak trzeba stać, to trzeba ;)
Po przejeździe na miejsce czekało Nas gorące powitanie ze strony szefostwa oraz spotkanie organizacyjne z Janisem (właścicielem firmy), który od strony praktycznej (wraz z przydatnymi wskazówkami) przedstawił nam Grecję. Następnie udaliśmy się wszyscy na obiado - kolację (jedzenie dobre, choć nie powiem, że rewelacyjne i może w trochę w 'skąpym' wydaniu, jeśli chodzi o potrzeby mężczyzn ;) )
Kolejne dni mijały Nam albo na plaży (oddalonej ok. 300 metrów Hotelu Victoria) albo na wycieczkach - do wyboru był Olimp, Meteory oraz Atos.
Podczas wycieczek, na których Janis był przewodnikiem za każdym razem mieliśmy swobodny czas na zrobienie zdjęć oraz rozejrzenie się po 'obiekcie' tudzież terenie. Ciekawe historie opowiadane przez Janisa przedstawiały mi Grecję od zupełnie innej, niż książkowej i standardowej strony.
Atos - ta wycieczka wyprzedziła nawet słońce. Wyjazd wczesnym, ciemnym rankiem w stronę Salonik (Thessaloniki), gdzie przy pomniku Aleksandra Wielkiego mogliśmy zaczerpnąć parę najważniejszych informacji o tym największym w północnej części Grecji mieście. Z Salonik wyruszyliśmy do Chalkidiki, skąd wypłynęliśmy ogromnym statkiem (Menia Maria III) w głąb Morza Egejskiego, w celu opłynięcia Świętej Góry Atos. Podczas rejsu, przewodnicy różnojęzycznych grup turystycznych przedstawiali widoki, jakie mieliśmy okazję podziwiać przez parę godzin. Ok. 13.30 podano nam pizze i wybranym napojem, a zaraz potem zacumowaliśmy (chyba) w porcie Ouranoupolis, gdzie mieliśmy możliwość wykąpania się w turkusowej, cieplutkiej wodzie lub pójścia do miasteczka. Po prawie dwóch godzinach postoju, zajęliśmy ponownie miejsca na statku - jednak tym razem na pierwszym piętrze, gdzie odbyły się tańce greckie wykonane przez załogę wraz z udziałem turystów.
W autokarowej drodze powrotnej, zahaczyliśmy ponownie na parę chwil do Salonik, skąd już chyba wszyscy bardzo zmęczeni, lecz zadowoleni wróciliśmy bezpiecznie do hotelu (ok. 20ej).
Olimp - na tej wycieczce mnie nie było, zatem nie wiele wiem.
Meteory - tego już nie odpuściłam. Wyjazd o 9ej. Pierwszy postój w miejscu, którego nazwy nie pamiętam, jednak wiem, że warto było zabrać tam ze sobą małą buteleczkę w celu napełnienia jej wodą, w której moc wierzą tamtejsi mieszkańcy. Kolejny postój odbył się w miejscu 'produkcji' ikon. Na wstępie poczęstowano nas galaretką i napojem, później polska przewodniczka po tamtejszym obiekcie opisała nam w jaki sposób tworzy/pisze się ikony oraz wyjaśniła, że numerki, jakie otrzymaliśmy na wejściu są wykorzystane w losowaniu upominków (jakie miało się odbyć i faktycznie odbyło w autokarze w drodze powrotnej). W losowaniu brały udział tylko numerki od tych turystów, który dokonali jakiegokolwiek zakupu na terenie tej 'fabryki ikon'. Ceny wysokie, ale każdy coś dla siebie znalazł. I z tego miejsca wyruszyliśmy już bezpośrednio do Klasztorów. Widoków tak bardzo zapierały mi dech, że aż żałuję, iż żadne zdjęcie nie było w stanie tego 'cudu architektonicznego' przedstawić.
Po powrocie czekała na Naszą grupę kolacja.
Wieczór grecki odbył się w przepięknym, wystawnym lokalu w Paralii. Mnóstwo ludzi, dobre jedzenie, ale zastrzeżenie do wina - w połowie imprezy chyba skończył się im zapas, który dość 'sprytnie' lecz mało uprzejmie próbowano zastąpić wodą (oryginalna butelka, zaś zawartość mocno zmieszana z bardzo wyczuwalną wodą ;] ). Tańca i ciekawe 'sztuczki' greckiej grupy tanecznej sprawiały, że flesze nie gasły. Impreza trwała do około północy.
Trasa powrotna minęła o wiele szybciej - tu ogromna zasługa 'ekipy prowadzącej' ;) Ku zadowoleniu wszystkich podróżnych mieliśmy małą przerwę w strefie bezcłowiej, ponownie przerwy co około 3,5- 4 godziny i postój na obiad.
Bezpieczna, rozważna jazda przesympatycznych kierowców sprawiła, że po ok. 23ech godzinach byliśmy już na miejscu.
Mnie osobiście bardzo się podobało - począwszy od współpracy z Janisem i jego bardzo miłą żoną (pomijam fakt przykrego, losowego i nieplanowanego wydarzenia w rodzinie szefostwa, który lekko wtrącił w Nasze głowy zdezorientowanie w odniesieniu do planu wycieczek i ogólnej organizacji), po przekazaną mi wiedzę, możliwość odpoczynku i podziwiania widoków, wyżywienia (bo dla mnie - kobiety, w zupełności wystarczało), pokoju i atmosfery.
Jedyne zastrzeżenia - problem z ciśnieniem wody pod prysznicem w pokoju 301 :P
Pozdrawiam właścicieli biura - Janisa wraz z Żoną, kierowców autokaru firmy Adamis oraz współpodróżnych.
Joanna S.
(Grecja 08/09 - 19/09/2011)