|
Wątek:
|
Restauracje wyróżnione przez Bikonta i Makłowicza!
|
Autor:
|
Czytelnik IP 77.252.108.*
|
Data wysłania:
|
2011-09-28 11:52
|
Temat:
|
Chata Wędrowca- NA TEMAT
|
Treść:
|
Taaak... mam dziwne wrazenie ze pisal ten post wlasciciel Chały...o przepraszam Chaty Wędrowca. Wlasnie wrocilismy z Bieszczadów i na gorąco (o słowie "gorąco" - obcym chyba dla pracowników CW później) muszę podzielić się moimi spostrzeżeniami. Ceny kosmos - nic odkrywczego, ale wchodząc do takiej "świątyni smaku" jak to reklamują sami właściciele w samochwalczej menu-gazetce oczekuje się "poezji smaku"... A otrzymujemy: zimną kwaśnicę (zawartość mięsa i kapusty to prawdziwa mniejszość wśród wykręcającej twarz kwaśnej ponad miarę wody). Prosimy więc zdziwionego kelnera o podgrzanie. Przynosi ją z powrotem w sekundę. Fajnie? No nie bardzo bo to znaczy że podgrzaną w mikrofali... Gdzie zasady "slow food" promowane przez Chałę Wędrowca??? Za chwilę na stół podany jest "półmisek wędrowca"... jakże by inaczej! Mięso jest zimne... po ugryzieniu należy się sprostowanie: jest letnie. To środek zasługuje na miano zimne: jakby bez podgrzewania wyjęty z lodówki... ale to nie koniec poezji smaku: schab jest wiórowaty i bez smaku. Karkówka najgorszego sortu: tłusta i żylasta - u mnie i u kumpla na talerzu zostają żylaste pozostałości których nie da się nawet przeciąć nożem. Całość polana jest wodnistą cieczą. Gdyby nie poetycki opis w menu byłbym przekonany ze to woda ze zmywania patelni a nie "sos pieczeniowy". Dla dopełnienia doznań: frytki skąpane są w tej wodzie więc już na początku "uczty" zamieniają się w ziemniaczaną papkę...
|