|
Wątek:
|
Fikcyjna kwatera w Zakopanem: pierwszy turysta oszukany
|
Autor:
|
Czytelnik IP 83.7.230.*
|
Data wysłania:
|
2011-01-09 08:35
|
Temat:
|
chore argumenty hotelarzy?
|
Treść:
|
Nie widzę nic chorego w podaniu przykładów, z którymi spotkaliśmy się w naszej praktyce hotelarskiej i nie są one argumentami, lecz obroną przed nieprzychylnym komentarzem pod naszym adresem ("i jak za komuny w większości ceny są z cennika, a zniżka to temat prawie nieznany, bo u nas trzeba nachapać się łychą i szybko a nie łyżeczką"). Natomiast odnośnie rezerwacji bezpośrednio w hotelu czy przez biuro zgadzam się z wypowiedzią: klient podpisał umowę z biurem, zaakceptował cenę, to jego decyzja. Nie tracił czasu na siedzenie przed kompem, wyszukiwanie ofert, wysyłanie zapytań i pieniędzy na rozmowy telefoniczne. Biuro zrobiło to za niego, a klient za to płaci. Proste. Współpraca biura z hotelem, to jest inny temat, chociaż oczywiście jej konsekwencje ponosi klient. Bardzo ważne jest uświadomienie sobie zarówno przez pracowników biur jak i hotelarzy, że zadowolony klient powinien być ich wspólną troską. Zawyżona marża biura spowoduje, że część potencjalnych klientów danego hotelu nie zechce do niego przyjechać, bo uzna, że to hotel jest za drogi. A niezadowolenie z usług tego hotelu przełoży się na niezadowolenie z usług biura, które ten hotel poleciło. Też proste. Ja jako hotelarz jestem skłonna dać taki upust dla biura, by cena bezpośrednio u mnie lub w biurze była dla klienta jednakowa, lub tylko nieznacznie wyższa. Ale coś za coś. W zamian oczekuję gwarancji wykupienia określonej ilości noclegów. Gościniec AMiG na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, Anna Banach
|
Odpowiedzi:
chore argumenty hotelarzy? [2011-01-09 08:57 80.48.185.*]
Zgadzam się. Nie żeby pastwić się nad biurami turystycznymi ale, żeby dyskusja pomykała, dopowiem ze swoich doświadczeń. Czasem biura zgłaszają się z propozycjami cenowymi za imprezę, że ręce opadają. Nie wiem czy dać jeść czy zabrać nocleg, bo brakuje i na to i na to. Oczywiście nie dochodzi do współpracy ale zastanawiam się czy takie biuro ma pojęcie o kosztach prowadzenia hotelu, zorganizowania imprezy. Myślę, że pęd, żeby kupić imprezę i wykosić konkurencję jest nieracjonalny. Nieracjonalne jest również balansowanie na ostrej granicy opłacalności. Zawsze są nieprzewidziane sytuacje i żeby impreza się udała wykonawca czy organizator musi uruchomić rezerwę bez dyskusji. Ten dyskutant z komunistycznymi cenami chyba wyskoczył z głębokiego snu. POzdrawiam brać hotelarz 3* odpowiedz » chore argumenty hotelarzy? [2011-01-09 09:24 83.7.230.*]
Ja w takich przypadkach odpowiadam: Obawiam się, że usługa w tak niskiej cenie nie spełni oczekiwań klienta, a ja nie mogę sobie pozwolić na tak znaczne obniżenie poziomu świadczonych usług. Wprawdzie zdarzyło mi się raz, że podczas jakiegoś wyjątkowo dużego ruchu turystycznego uległam naleganiom biura i przyjęłam imprezę w bardzo niskiej cenie, ale szczegółowo uzgodniłam warunki i poprosiłam o ich podpisanie przez klienta biura. U mnie na miejscu goście nie mieli żadnych zastrzeżeń co do otrzymanych świadczeń z jednym wyjątkiem: o poziomie usług biuro nie poinformowało swojego przewodnika. Ale klienci wyjechali zadowoleni. Też nie chcę się czepiać biur, ale pamiętam oburzenie z jakim spotkała się moja prośba o podpisanie poziomu usług. Dopiero argument, że to zabezpiecza zarówno mnie jak i biuro przekonał jego właściciela. Po prostu klient musi wiedzieć za co płaci. AMiG odpowiedz » chore argumenty hotelarzy? [2011-01-09 17:15 80.48.185.*]
Ja to rozumiem. Dla mnie najważniejsze jest odczucie klienta. Nie rywalizuję z biurem o klienta ale jeśli z biurem układam imprezę to używam swojego skromnego doświadczenia, nie na skróty i nie jakoś tam będzie. Nie ulegam również namowom, że skoro mam pusto to lepiej coś zrobić. Nie, jeżeli mi nie wystarcza środków na zrealizowanie na dobrym poziomie to w to nie wchodzę. Ale jeżeli wchodzę w wynegocjowane warunki to nie kombinuję jak coś w trakcie uczknąć. Spotkałem się z biurem, które chciało opędzić młodzież mielonym (nie mam nic do naszych mielonych) przecież i tak nie zjedzą. Wiem, 50% podanych dań młodzieży wyrzucam, ale dać trzeba i ma wyglądać należycie. Ach!!!! ile by się na ten temat powiedziało. Czasem klnę ale wszystkie zła załagodzi klient, który wraca i mówi "tęskniłem za wami", "jak miło nam do was wrócić", " Jak w domu" itp. i w drzwiach misiaczek z całą rodziną, jak widzi się jak dzieci klientów rosną na naszych oczach, jak godzinami wieczorem gramy w darts'a, kłócimy się, docinamy sobie, pijemy piwko przy ogólnej radości. Nowi goście kiedyś zapytali czy to rodzina do nas przyjechała. Praktycznie nie wiedziałem co powiedzieć. Żadna odpowiedź nie pasowała i każda pasowała. Jest to cudowne doznanie i czasem gratisy potokiem sypiemy. I to jest to. POzdrawiam serdecznie bo się rozkleiłem Hotelarz3* odpowiedz »
|