|
Wątek:
|
Co sadzicie o BP Funclub z Poznania?
|
Autor:
|
Czytelnik IP 83.228.51.*
|
Data wysłania:
|
2010-09-11 10:15
|
Temat:
|
Bułgaria, Słoneczny Brzeg, hotel Pliska 2010
|
Treść:
|
Odnośnie "sumy przemyśleń 10-cio osobowej grupy wczasowiczów" wypoczywających w hotelu Pliska w Słonecznym Brzegu na przełomie lipca i sierpnia: 1) Dwukrotnie nazwano mnie "niekompetentną" - ciekawe, jakie wg tych osób są kompetencje rezydenta… warto to przestudiować, zanim się zabierze za oczernianie osoby na tym stanowisku. 2) Nazwano mnie również "niemiłą" - dość dziwne, po całym pobycie wymienianych uśmiechów i przyjemnych pogawędek, które do dzisiaj mile wspominam. jak widać, pojęcie "miły" jest tutaj względne. Zastanawiam się, co musiałby zrobić w przypadku tej grupy studentów rezydent, by zostać uznanym za miłego… 3) Czytam o sobie: "Na wycieczkach fakultatywnych nie wykazywała zainteresowania i chęci przekazywania wiedzy". Nie byłam na ani jednej wycieczce fakultatywnej - od tego są miejscowi przewodnicy. 4) Czytam dalej: "myliła się w zeznaniach: jednego dnia mówiła coś czemu następnego zaprzeczała" - mając na uwadze nieświadomość tych turystów, z kim jadą na wycieczkę i mylenie polskiej rezydent z bułgarskim przewodnikiem mocno zastanawiam się nie tylko nad prawdziwością tego stwierdzenia, ale również nad sensem całego postu… 5) Opis ostatniego dnia jest całkiem zbliżony do prawdy oraz… do umowy z firmą Fun Club. Wykwaterowanie do godz. 12:00 to standard. Odjazd w granicach godz. 22:00 to również fakt znany turystom od pierwszego dnia pobytu, jeśli nie wcześniej. Nie rozumiem zaskoczenia tej grupy osób. Pokoju bagażowego ani łazienki rzeczywiście nie było - ale nikt nigdy nikomu takowego nie obiecywał. W TYM hotelu i w TYM turnusie nie było możliwości udostępnienia tzw. pomieszczenia transferowego, ponieważ hotel nim nie dysponował. Oczekiwania moich turystów w stosunku do mnie graniczyły zatem z cudem - jak udostępnić coś, co nie istnieje? Stąd moja propozycja prysznica przy basenie. Osobiście jestem zdania, że lepiej wziąć zimny prysznic (zwłaszcza w ponad 30-stopniowym, bułgarskim upale), niż uparcie wejść nie wykąpanym do autokaru (rzeczywiście, na około 30-godzinną podróż). Z tym, że to już oczywiście kwestia osobistego wyboru… 6) Komunikacja poprzez tzw. tablicę informacyjną jest popularną i sprawdzoną praktyką obowiązującą w wielu biurach podroży na całym świecie. Myślę, że gdybym nie udostępniała na niej informacji, spotkałoby to się z dużą dezaprobatą. i słusznie. Dlatego też wszystkie ważne informacje były zawsze wywieszane przez mnie we wspomnianym miejscu. A informację o godzinie odjazdu autokaru za taką uważam. Nie wyobrażam sobie natomiast dzwonić do każdego z moich prawie 500 turystów i informować ich o odjeździe jednego z 7 autokarów. Z całym szacunkiem, pomysł bezpośredniej informacji o godzinie wyjazdu do Polski uważam za mocno przesadzony. Sprawniej i pewniej jest zadzwonić na recepcję każdego z hoteli i poprosić pracownika o zapisanie godziny na tablicy. Nie widzę problemu z odbiorem takiej wiadomości. 7) Cytuję dalej: "nasze próby kontaktu z nią spotkały się z odpowiedzią cyt. "CZEGO ODE MNIE CHCECIE…"." - nie mam pojęcia, z kim rozmawiali moi turyści, bo ze mnę raczej nie, skoro otrzymali taką odpowiedź. Pamiętam telefony, pamiętam rozmowy. Nie przypominam sobie natomiast takich słów. W przypadku tych osób jednak zakładam pomyłkę i telefon do innego rezydenta. Problem w tym, że rozmawiałam z wszystkimi - nikt nie przypomina sobie telefonu z tego hotelu w tym dniu… 8) Na koniec, g’woli uściślenia i odparcia zarzutów o moją nieobecność w dniu wyjazdu - JEST ONA OCZYWISTA. W przypadku zmiany turnusu rezydent zajmuje się przyjęciem i zakwaterowaniem nowych turystów. Szkoda, że odjeżdżający nie pamiętają swojego przyjazdu. Fakt, że nie ma mnie przez cały dzień nie świadczy o tym, że jestem na plaży. To, że turysta czeka na odjazd autokaru, nie oznacza, że rezydent robi to samo. Dzień zmiany jest najcięższym dniem pracy rezydenta w układzie turnusu. Nie jestem jednak zobowiązana tego tłumaczyć. Turyści wiedzą, że w dniu odjazdu rezydent jest dostępny tylko pod telefonem i tylko w pilnych sprawach. Przypominam, że w Fun Club w Bułgarii rezydenci przez cały turnus mają dyżury w każdym hotelu praktycznie CODZIENNIE (bez jednego, ewentualnie dwóch dni "wolnego", kiedy i tak są pod telefonem). Pod telefonem są z resztą 24 h na dobę 7 dni w tygodniu. Oczekiwanie, że w najintensywniejszym dniu turnusu, kiedy rezydent musi przyjąć autokary, będzie można się z rezydentem poklepać po ramieniu i pogadać przy recepcji hotelowej, jest kpiną z zawodu i brakiem szacunku do pracującego człowieka. Czuję się osobiście dotknięta. 9) I jeszcze jedno. "Pani Marta zamiast załagodzić sytuację i towarzyszyć nam m.in. podczas wyjazdu poszła na ciastko i już nie wróciła". Turystom podczas wyjazdu zawsze towarzyszy pilot i/lub jeden z rezydentów, niekoniecznie rezydent stacjonujący w hotelu, w którym odbywa się wypoczynek. Turystom podaje się do wiadomości numery telefonu wszystkich rezydentów i przy samym wyjeździe nigdy nie zostają sami. Oczywiście nie można oczekiwać, że rezydenci będę trzymać każdego turystę za rękę przez cały dzień wyjazdu. Jest to nie tylko mało sensowne, ale również fizycznie niemożliwe. A co do ciastka, chciałabym w tym dniu mieć tyle czasu wolnego, żeby móc pozwolić sobie na pójście na ciastko ;-) tym bardziej, że w Bułgarii są one wyjątkowo smaczne... zapraszam do Bułgarii, zwłaszcza z firmą Fun Club, która w tej części Europy słynie nie tylko z dobrej obsługi rezydentów, ale również wyjątkowo przyjaznych turystów (pomimo tego postu cały czas tak uważam). Turyści innych firm zazdroszczą turystom Fun Club rezydentów, a rezydenci konkurencji - najprzyjemniejszych gości z Polski. Z resztą to idzie w parze, a powyższy post jest dla mnie szokującą, dziwną i odosobnioną sytuacją.
Marta, rezydent Fun Club
|
Odpowiedzi:
Bułgaria, Słoneczny Brzeg, hotel Pliska 2010 [2010-09-11 10:22 83.228.51.*]
7) Cytuję dalej: "nasze próby kontaktu z nią spotkały się z odpowiedzią cyt. "CZEGO ODE MNIE CHCECIE…"." - nie mam pojęcia, z kim rozmawiali moi turyści, bo ze mnę raczej nie, skoro otrzymali taką odpowiedź. Pamiętam telefony, pamiętam rozmowy. Nie przypominam sobie natomiast takich słów. W przypadku tych osób jednak zakładam pomyłkę i telefon do innego rezydenta. Problem w tym, że rozmawiałam z wszystkimi - nikt nie przypomina sobie telefonu z tego hotelu w tym dniu… 8) Na koniec, g’woli uściślenia i odparcia zarzutów o moją nieobecność w dniu wyjazdu - JEST ONA OCZYWISTA. W przypadku zmiany turnusu rezydent zajmuje się przyjęciem i zakwaterowaniem nowych turystów. Szkoda, że odjeżdżający nie pamiętają swojego przyjazdu. Fakt, że nie ma mnie przez cały dzień nie świadczy o tym, że jestem na plaży. To, że turysta czeka na odjazd autokaru, nie oznacza, że rezydent robi to samo. Dzień zmiany jest najcięższym dniem pracy rezydenta w układzie turnusu. Nie jestem jednak zobowiązana tego tłumaczyć. Turyści wiedzą, że w dniu odjazdu rezydent jest dostępny tylko pod telefonem i tylko w pilnych sprawach. Przypominam, że w Fun Club w Bułgarii rezydenci przez cały turnus mają dyżury w każdym hotelu praktycznie CODZIENNIE (bez jednego, ewentualnie dwóch dni "wolnego", kiedy i tak są pod telefonem). Pod telefonem są z resztą 24 h na dobę 7 dni w tygodniu. Oczekiwanie, że w najintensywniejszym dniu turnusu, kiedy rezydent musi przyjąć autokary, będzie można się z rezydentem poklepać po ramieniu i pogadać przy recepcji hotelowej, jest kpiną z zawodu i brakiem szacunku do pracującego człowieka. Czuję się osobiście dotknięta. 9) I jeszcze jedno. "Pani Marta zamiast załagodzić sytuację i towarzyszyć nam m.in. podczas wyjazdu poszła na ciastko i już nie wróciła". Turystom podczas wyjazdu zawsze towarzyszy pilot i/lub jeden z rezydentów, niekoniecznie rezydent stacjonujący w hotelu, w którym odbywa się wypoczynek. Turystom podaje się do wiadomości numery telefonu wszystkich rezydentów i przy samym wyjeździe nigdy nie zostają sami. Oczywiście nie można oczekiwać, że rezydenci będę trzymać każdego turystę za rękę przez cały dzień wyjazdu. Jest to nie tylko mało sensowne, ale również fizycznie niemożliwe. A co do ciastka, chciałabym w tym dniu mieć tyle czasu wolnego, żeby móc pozwolić sobie na pójście na ciastko ;-) tym bardziej, że w Bułgarii są one wyjątkowo smaczne... zapraszam do Bułgarii, zwłaszcza z firmą Fun Club, która w tej części Europy słynie nie tylko z dobrej obsługi rezydentów, ale również wyjątkowo przyjaznych turystów (pomimo tego postu cały czas tak uważam). Turyści innych firm zazdroszczą turystom Fun Club rezydentów, a rezydenci konkurencji - najprzyjemniejszych gości z Polski. Z resztą to idzie w parze, a powyższy post jest dla mnie szokującą, dziwną i odosobnioną sytuacją. Marta, rezydent Fun Club odpowiedz » Bułgaria, Słoneczny Brzeg, hotel Pliska 2010 [2010-09-11 10:18 83.228.51.*]
7) Cytuję dalej: "nasze próby kontaktu z nią spotkały się z odpowiedzią cyt. "CZEGO ODE MNIE CHCECIE…"." - nie mam pojęcia, z kim rozmawiali moi turyści, bo ze mnę raczej nie, skoro otrzymali taką odpowiedź. Pamiętam telefony, pamiętam rozmowy. Nie przypominam sobie natomiast takich słów. W przypadku tych osób jednak zakładam pomyłkę i telefon do innego rezydenta. Problem w tym, że rozmawiałam z wszystkimi - nikt nie przypomina sobie telefonu z tego hotelu w tym dniu… 8) Na koniec, g’woli uściślenia i odparcia zarzutów o moją nieobecność w dniu wyjazdu - JEST ONA OCZYWISTA. W przypadku zmiany turnusu rezydent zajmuje się przyjęciem i zakwaterowaniem nowych turystów. Szkoda, że odjeżdżający nie pamiętają swojego przyjazdu. Fakt, że nie ma mnie przez cały dzień nie świadczy o tym, że jestem na plaży. To, że turysta czeka na odjazd autokaru, nie oznacza, że rezydent robi to samo. Dzień zmiany jest najcięższym dniem pracy rezydenta w układzie turnusu. Nie jestem jednak zobowiązana tego tłumaczyć. Turyści wiedzą, że w dniu odjazdu rezydent jest dostępny tylko pod telefonem i tylko w pilnych sprawach. Przypominam, że w Fun Club w Bułgarii rezydenci przez cały turnus mają dyżury w każdym hotelu praktycznie CODZIENNIE (bez jednego, ewentualnie dwóch dni "wolnego", kiedy i tak są pod telefonem). Pod telefonem są z resztą 24 h na dobę 7 dni w tygodniu. Oczekiwanie, że w najintensywniejszym dniu turnusu, kiedy rezydent musi przyjąć autokary, będzie można się z rezydentem poklepać po ramieniu i pogadać przy recepcji hotelowej, jest kpiną z zawodu i brakiem szacunku do pracującego człowieka. Czuję się osobiście dotknięta. 9) I jeszcze jedno. "Pani Marta zamiast załagodzić sytuację i towarzyszyć nam m.in. podczas wyjazdu poszła na ciastko i już nie wróciła". Turystom podczas wyjazdu zawsze towarzyszy pilot i/lub jeden z rezydentów, niekoniecznie rezydent stacjonujący w hotelu, w którym odbywa się wypoczynek. Turystom podaje się do wiadomości numery telefonu wszystkich rezydentów i przy samym wyjeździe nigdy nie zostają sami. Oczywiście nie można oczekiwać, że rezydenci będę trzymać każdego turystę za rękę przez cały dzień wyjazdu. Jest to nie tylko mało sensowne, ale również fizycznie niemożliwe. A co do ciastka, chciałabym w tym dniu mieć tyle czasu wolnego, żeby móc pozwolić sobie na pójście na ciastko ;-) tym bardziej, że w Bułgarii są one wyjątkowo smaczne... zapraszam do Bułgarii, zwłaszcza z firmą Fun Club, która w tej części Europy słynie nie tylko z dobrej obsługi rezydentów, ale również wyjątkowo przyjaznych turystów (pomimo tego postu cały czas tak uważam). Turyści innych firm zazdroszczą turystom Fun Club rezydentów, a rezydenci konkurencji - najprzyjemniejszych gości z Polski. Z resztą to idzie w parze, a powyższy post jest dla mnie szokującą, dziwną i odosobnioną sytuacją. Marta, rezydent Fun Club odpowiedz »
|