uczestnik podróży 2006
Tematyka:
To był koszmar!!! Zgadzam się, że ten artykuł jest bardzo beztroski - mówi o złamaniach, a tam przynajmniej 5 osób będzie inwalidami do końca życia!!! Jechałam karetką (rozcięcie na głowie - 4 szwy) z kobietą, której nogi od kolan były przekręcone o 180 stopni!! Był chłopak z podciętymi ścięgnami achillesa, itd. Podróż od początku koszmarna, autokar jechał z Koszalina, do Warszaway miał spóźnienie 4 godzin, a do Katowic jechaliśmy prawie 10!! Łyse opony, przystanki na stacjach benzynowych po pół godziny, kierowcy w Polsce ciągle gubili drogę, po przekroczeniu granicy zamiast jechać autostradą (ale trzeba zapłacić) wjechaliśmy na jakieś wąskie lokalki, a deszcz zacinał makabrycznie. Do dziś pamiętam, że zjechanie z drogi nastąpiło w momencie zgaszenia światła, w zupełnych ciemnościach, zderzenie z drzewem, huk metalu i niesamowity zgrzyt. Szczęście w nieszczęściu, że to drzewo nas zatrzymało, ogromnie zmasakrowało prawą stronę pojazdu, ale gdyby nie ono, prawdopodobnie wszyscy byśmy nie żyli... Nie polecam. Co więcej, w podróż powrotną znajomi ustąpili nam miejsca w busiku, a sami wracali autokarem i wyobraźcie sobie - był on kierowany przez tych samych kierowców... podobno o mały włos nie doszło do linczu. Wyrazy wdzięczności należą się Węgrom za zapewnienie nam wspaniałej i ekspresowej opieki medycznej oraz miejsca odpoczynku (w ośrodku wojskowym) oraz za sprawne zajęcie się bagażami i tym co było luzem - wszystko było opisane karteczkami, zabieraliśmy swoje rzeczy po identyfikacji podpisując każdą rzecz przy policjantce, nic nie zginęło, a jak po wizycie w szpitalu (parę godzin) wieziono nas do ośrodka wypoczynkowego, to miejsce wypadku było już pięknie posprzątane. Inną sprawą była wizyta w szpitalu konsula, który nie był szczególnie miły i usilnie namawiał wszystkich na powrót do kraju. Agnieszka