|
Wątek:
|
Kto wycofał zmiany?
|
Autor:
|
Czytelnik IP 87.99.0.*
|
Data wysłania:
|
2010-02-23 08:44
|
Temat:
|
Kto wycofał zmiany?
|
Treść:
|
Twierdzi Pan, że cały szkopuł tkwi w czytaniu ze zrozumieniem treści "kto wykonuje zadania przewodnika turystycznego". Ma Pan rację. Właśnie, cały szkopuł, że w naszym prawie mamy takie kuriozalne zapisy, które są niejednoznaczne i mogą być różnie rozumiane i różnie interpretowane. I tak na przykład moja znajoma, która jest nauczycielką (działa w zaprzyjaźnionym klubie turystycznym) - była mieszkanka Wrocławia - zorganizowała kiedyś wycieczkę z uczniami w ramach szkolnego koła krajoznawczego aby pokazać im swoje rodzinne miasto. Niestety została zatrzymana przez strażników miejskich w towarzystwie cywila (był to miejscowy przewodnik), który zażądał od niej uprawnień przewodnika miejskiego na Wrocław. Cała historia, którą mi opowiedziała, zakończyła się przerwaniem wycieczki i wręczeniem jej mandatu. W ten sposób władza "podziękowała" jej za społeczne zaangażowanie i działalność krajoznawczą z młodzieżą. Ale nic dziwnego, że takie sytuacje się zdarzają, skoro przykładowo na komercyjnej stronie internetowej Blanki Myszkowskiej - pani przewodnik z Wrocławia, można znaleźć takie oto pouczenie:
Cytat: "Ani strażnik ani policjant spostrzegając grupę nie wie, czy ta grupa na wrocławskim czy krakowskim Rynku jest wycieczką przedmiotową na "żywej " lekcji historii ze swoim własnym nauczycielem, czy komercyjną imprezą z biura turystycznego z "przewodnikiem-piratem". Jeśli legitymowana osoba, czyli np nauczyciel, nie ma legitymacji przewodnickiej ani identyfikatora, czyli nie ma uprawnień przewodnika turystycznego, Straż Miejska, Straż Parku lub Policja może dosłownie zastosować przepis Kodeksu Wykroczeń i ukarać np nauczyciela grzywną (500zł - Artykuł 1 §1 Kodeksu wykroczeń). W takim przypadku jedyną pomocą może być oddanie sprawy do sądu i indywidualne rozpatrzenie sprawy przez sędziego, gdzie trzeba będzie udowodnić swoje racje (np. że nie wzięło się od uczniów dodatkowych pieniędzy za prowadzenie lekcji - uczniowie będą musieli zaświadczyć)."
No i takie są fakty. Cytowana wyżej informacja, której nie powstydziliby się Pythoni, to w całej tej sprawie najbardziej kuriozalna perełka. Dobitnie pokazuje to, o czego większość z nas na co dzień stara się nie widzieć: że we współczesnej Polsce wciąż mamy obszary prawa, w których to nie państwo (czy, jak tutaj, kolejna samokoncesjonująca się grupa, która "załatwiła sobie" u polityków urzędową ochronę swych interesów) udowadnia winę oskarżonemu, tylko oskarżony musi udowodnić, że jest niewinny (że nie jest wielbłądem). Ta filozofia prawna, kiedyś charakterystyczna dla trybunałów badających oskarżenia o czary (gdzie, jak pamiętamy, oskarżona kobieta mogła swą niewinność udowodnić np. tonąc w trakcie próby wody), to dziś, norma w działaniu polskich urzędów skarbowych, wiedząc, że Polacy, którzy są narodem uwielbiającym życie w rzeczywistości z Monty Pythona, poprzestaną na marudzeniu. A systemu nie zmienią nawet gdy na wrocławskich ulicach zaczną się aresztowania matek opowiadających o zabytkach własnym dzieciom.
Ciekawe jak długo jeszcze nasi rządzący będą cierpieć na jakieś rozdwojenie jaźni? Jak długo będą trąbić o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, a jednocześnie działalność społeczną zabijać w zarodku za pomocą głupich przepisów i w majestacie prawa? Mimo że np. od nauczania i wychowania są nauczyciele a nie panie czy panowie z urzędowymi identyfikatorami na rynku w Krakowie czy Wrocławiu, to niedługo nauczycielom biologii nie będzie wolno zaprowadzić swojej klasy do parku obok szkoły żeby dzieciaki nauczyć odróżniać gatunki drzew, a instruktorowi harcerskiemu swojej drużyny na ognisko, bo Pan(i) Przewodnik lepiej opisze, zadba o bezpieczeństwo niż ich wychowawca. To jest absurdalne, ale w naszym kraju, w którym zmiany idą w kierunku budowania takich absurdów, jak najzupełniej możliwe. A wszystko to dzieje się pod rządami rządy partii mającej się za liberalną, która wg deklaracji wyborczych miała uprościć prawo, a tak naprawdę to systematycznie komplikuje.
Lech z Poznania
|
Odpowiedzi:
Kto wycofał zmiany? [2010-02-23 16:26 77.115.19.*]
Proszę o informację kiedy dokładnie zdarzenie we Wrocławiu miało miejsce. odpowiedz » Kto wycofał zmiany? [2010-02-23 17:08 87.99.0.*]
Kiedy dokładnie było opisane zdarzenie we Wrocławiu, niestety Panu nie podam. Ta znajoma opowiedziała mi co nieco o tym zdarzeniu przed bodaj dwoma laty. A kiedy konkretnie miało ono miejsce, to niestety tego nie zanotowałem. A że takie historie w Polsce od lat się zdarzają, to fakt, bo o niektórych informowały media (prasa, TV). Czytałem o przypadku ukarania mandatem włoskiego nauczyciela, który na ulicy odczytywał grupie na głos fragmenty ilustrowanego przewodnika wydanego w jego kraju i w jego języku, czytałem też o przypadku ukarania mandatem Amerykanina, który na krakowskim Kazimierzu prowadził grupę rowerzystów, a ostatnio u przypadku szykanowania przez straże miejskie pewnej kobiety, która pokazywała zabytki Krakowa swoim znajomym. Tytuł artykułu: "Znajomym Krakowa pokazać nie wolno". Warto poświęcić nieco uwagi zacytowanemu w moim poprzednim wpisie fragmentowi tekstu z komercyjnej strony internetowej biura turystycznego pani Blanki Myszkowskiej - przewodnika z Wrocławia. Ten tekst znakomicie potwierdza fakty, że w naszych miastach odbywają się "polowania" na prowadzących grupy, w tym na nauczycieli pracujących z młodzieżą. Ta kobieta pisze coś o piractwie. Tak naprawdę, to piractwem jest właśnie tego rodzaju zastraszanie turystów zwiedzających kraj, w tym nauczycieli organizujących i prowadzących zajęcia z młodzieżą w terenie, oraz wymuszanie na nich korzystania z usług miejscowych przewodników posiłkując się umundurowanymi funkcjonariuszami. Lech z Poznania odpowiedz » Kto wycofał zmiany? [2010-02-23 17:44 77.115.19.*]
W 2006 roku nastąpiła zmiana właśnie po takich kwiatach. Pan jako tropiciel mafii przewodnickiej winien chyba o tym wiedzieć odpowiedz » Kto wycofał zmiany? [2010-02-23 18:51 87.99.0.*]
Zmiana po 2006 roku? Chyba na gorsze. Cytowany fragment jednej z wielu podobnych stron internetowych, zastraszających turystów nie jest sprzed 2006 roku, tylko jest aktualny na chwilę obecną. Właśnie w ubiegłym roku, a więc 2009 (też po rzekomej zmianie) miał miejsce opisywany w mediach przypadek szykanowania pewnej kobiety pokazującej znajomym swoje miasto. Oto fragmenty artykułu pt. "Znajomym Krakowa pokazać nie wolno" Cytat: "Maria Kantor, pracowniczka Uniwersytetu Jagiellońskiego, oprowadzała po Krakowie swoich znajomych z Malty. Pani Maria zabrała przybyszów na ul. Floriańską, pod Sukiennice i kościół Mariacki, opowiadała o historii miasta i zabytków. Nagle podeszły do niej dwie osoby, które zaczęły wypytywać o uprawnienia przewodnika. Okazało się, że to wspólna kontrola urzędników Urzędu Marszałkowskiego i przedstawicieli Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych, którzy w asyście strażników miejskich postanowili wylegitymować podejrzaną. - Od razu odpowiedziałam, że nie jestem żadnym przewodnikiem, a tylko pokazuje znajomym zabytki Krakowa. A właściwie to byłam tak zaskoczona, że zaniemówiłam. Moi znajomi z Malty nie wiedzieli, co się dzieje i dlaczego nagle zatrzymują mnie obce osoby i umundurowani strażnicy. Na nic zdały się moje wyjaśnienia, że nie oprowadzam żadnej grupy. Byłam przerażona absurdalnym stwierdzeniem, że nielegalnie, bez uprawnień, oprowadzam turystów indywidualnych po Krakowie i że to jest zabronione - mówi nasza Czytelniczka, która otrzymała upomnienie za “oprowadzanie w języku angielskim turystów indywidualnych bez uprawnień przewodnickich". (...) Okazuje się, że przyłapani na nielegalnym przewodnictwie mogą otrzymać od Straży Miejskiej upomnienie (jeśli zdarzyło się im to pierwszy raz), a także wezwanie do Sądu Grodzkiego, gdzie sprawa rozpatrywana jest jako wykroczenie. Kodeks Wykroczeń przewiduje karę grzywny w wysokości od 20 zł do 5000 zł. Jeśli natomiast na miejsce zostanie wezwana policja, może ukarać mandatem w wysokości 500 zł. Według ustawy o usługach turystycznych “przewodnik turystyczny to osoba zawodowo oprowadzająca turystów lub odwiedzających po wybranych obszarach, miejscowościach i obiektach oraz udzielająca o nich informacji". Sprawę precyzuje Kodeks Wykroczeń, który mówi, że ten, “kto wykonuje bez wymaganych uprawnień zadania przewodnika turystycznego lub pilota wycieczek, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny". I tu zaczyna się problem. “Wykonywanie zadań" jest bowiem stwierdzeniem na tyle niejasnym, że żaden z przewodników nie chciał wczoraj jasno zinterpretować tych przepisów." źródło cytatu => http://www.bibula.com/?p=12682 Duchy to sprawiły, że wycofano się z wykreślenia tego durnego zapisu, który od samego początku jest sprawą na Trybunał Konstytucyjny? Zrzeszenia przewodników, legitymacje i certyfikaty są ich wewnętrzną sprawą i potwierdzeniem posiadanych kompetencji - co może być istotną informacją dla osób... odpowiedz »
|