|
Wątek:
|
W marcu powstaną pierwsze restauracje Rodeo Drive i Freshpoint
|
Autor:
|
Czytelnik IP 95.40.238.*
|
Data wysłania:
|
2009-09-26 23:58
|
Temat:
|
że co ?
|
Treść:
|
Pracowałam w Amrescie 10 miesięcy po 4 zostałam instruktorem. Z początku było fajnie nowi ludzie, poznawaliśmy się wzajemnie nowe środowisko. No, ale początki zawsze takie są. Najpierw dostawałam 6.50 na rękę. Po 'awansie' dostałam 7.20. To sie nazywa awans w amrest. No jakby tego było mało znajoma,która była slamazarna jak mało kto dostała w tym czasie awans na menagera bez awansu na instruktora. A odemnie wymagali wiecej niz od niej. Ogolnie Menagos w amresie kieruje sie zasada wszytsko jest mozliwe,ale niestety w kfc akurat nie jest. Jesli chcesz dobrze zarobic to musisz robic po 12 h zeby wyszła ci jakas ładna pensja przychodzic na nocne zety sprzatające. Menagos ma sie za niewiadomo kogo. Wchodza w dupe na wszytskie mozliwe sposoby,a za plecami jada ostro po pracownikach. Nie raz słyszałam nie raz widziałam. Ale oczywiscie wszytskiemu winny jest pracownik. Nie polecam pracy w amrescie. Wcale nie ma tam przyjemnej atmosfery w szatniach smierdzi,a robic trzeba jak na polu. A na kasach ? no cóż kazdego obsługiwac 'wyątkowo' czyli wg wyklepanego schematu z ksiazeczki ze standardami. Owwww. odrażające. Praca w takich radosnych punkcikach tak własnie wygląda. Z zewnątrz super ekstra a od srodka ?Syf, beznadziejne dress code, niezbyt ogarnieci ludzie i roboty w cholere a jak sie nie ograniesz w czasie to zostajesz po pracy :]
|