|
Wątek:
|
Żegluga turystyczna na polskich rzekach nadal raczkuje!
|
Autor:
|
Czytelnik IP 84.10.18.*
|
Data wysłania:
|
2006-07-17 05:33
|
Temat:
|
Żegluga turystycza?
|
Treść:
|
Ilość jactów żaglowych i motorowych, barek mieszkalnych, stateczków pasażerskich liczy się we Francji czy Niemczech na setki tysięcy. W samej Szwecji małych jednostek, do 12 metrów jest ponad milion a ten kraj tylko na turystyce wodnej zarabia niemal połowę przychodów całej polskiej turystyki. Na jednej z konferencji mówiłem, iż z Ostrawy do Sczecina albo Gdańska, więc niemal od źródeł Odry, Wisły, dolecieć mozna w godzinę - zaś płynąć np. 2 tygodnie, odwiedzając największe, najpiękniejsze miasta Polski ale i nieznane "perełki", gdzie diabeł mówi dobranoc. Przynajmniej od czasów potopu. Szwedzkiego. Regularnie dostaję maile w stylu "jesteśmy trzypokoleniową rodziną każde wakacje spędzającą na wodzie, najdalej na wschodzie byliśmy w Berlinie. Czy da się z niego dopłynąć do Poznania, Wrocławia, Warszawy, Elbląga, Augustowa? Gdzie kupić mapy?" - no właśnie... Niedawno dla angielskiego małżeństwa przeglądałem parę tysięcy pozycji największej internetowej polskiej księgarni. Z marnym rezultatem. Bo nawet ponownie nie odpisali do mnie. Chcieli u nas spędzić miesiąc czy więcej, "troszkę" więc dłużej niż kierowcy TIR, ale pewnie krócej niż "tirówki". Ale jak komentowany tu tekst pokazuje, że turystyka wodna nie jest "wyspową", gdzie z biletem za złotówkę można przylecieć z drugiego końca kontynentu. Wymaga współpracy wielkich miast i małych gmin. Nawet, jesli koszty w całym kraju porównywalne są do budowy paru kilometrów autostrady. Redakcję serwisu i czytelników zachęcam, by poszperać w informacjach o pracach nad Wartą i Notecią - którymi mozna wpłynąć do niemal całej Polski... Choć nie jestem ministrem od 3 statków i 2 portów...
|